czwartek, 18 grudnia 2008

starsi panowie dwaj




Dobrej nocy.
Ponieważ późna pora.
Dobrej nocy.
Gęba do ziewania skora.
Późno już.
Do domu wróć bez słowa.
Zamykamy już.
Polej! bo zima sroga.
Zapraszamy jutro.
A na dworze zimno i smutno.
Dobrej nocy!
To będzie Pięćdziesiąt złotych.

niedziela, 14 grudnia 2008

El solo de la guitarra

Karmaniola




"Wszystko się według ich potoczy woli
Choć niejedno jeszcze może się wydarzyć
Póki co tańczmy w rytmie karmanioli
Nim mały kapral obwoła się Cesarzem!"

Por el solo hecho de estar sin ti Vacío




"Dlatego chcecie stanąć wbrew ich woli
By czas odmierzać w spadających głowach
By w rozpędzone dźwięki karmanioli
Wszedł marsz przez Alpy armii Suworowa!"
Jacek Kaczmarski
1981

czwartek, 11 grudnia 2008





Oto słowo co się zowie słowem.
Oto człowiek, słowotwórca, co słów tych używa sobie.
Oto ucho co słów słucha, słowotwórca słowa swe przesyła.
Słowa w słowie przemyślane, przesyłane słowem myśli. Ucho słucha.
Co usłyszy? Co pomyśli? Słowo kręte słowo giętkie
Przekręcane przekładane. Słowo zmienne.
Słowo daje już nie mogę tego słuchać.
Słowo nie wyraża lecz udaje ucho słucha, ucho słyszy.
Czy rozumie? Słowotwórca słowa snuje, słowo daje że on knuje.

AC/DC




Myśli sobie wierszokleta,
To poezja, to podnieta!
Jedna taka czarna jędza,
Od poezji się odpędza.
Sprowadziła go na ziemię,
Wiersze dziś już nie są w cenie.

Adin Dwa Tri




Trzech siadło w cieniu drzewa.
We trzech w zieleni toni utopieni.
Trzy głosy, śpiew niosły w górski
krajobraz sudecki, kombinacjami
ustrojony. To na górze, to w dolinie.
Z urozmaiceń wszelakich krajobraz
ten w śród obywateli i przybyszów słynie.
Kocham ten widok, to miasto jest moje!
Gdziekolwiek bym nie był, pracą zmęczone dłonie.
W myśli góry, to białe, to znów zielone.
Szare miasto. Brzydkie, trudem umęczone.
W koło uniesienia i rozmaite geodezyjne nastroje.
Hrabstwo Rusinowa, Szapan za winklem się kryje.
Lokalny patriotyzm, ilu wyjechało?
Wszyscy. Powróćmy choć na chwile.

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Baltona ma kredens z goryczy








Przemeek miał trzy robaki w dupie, które to gryzły go po skorupie.
Robale te wciąż z nim igrały, aż wreszcie je wydalił, lecz nim koszmar się oddalił zjadł dwa homary i to one tym razem w jego odbycie zalęgły się skrycie. Cały czas ta historia się powtarza, co Przemek wydali, to znów połyka kolejnego zbrodniarza.

sobota, 29 listopada 2008

czwartek, 20 listopada 2008

Szampańskaja






Mina to sroga. Ocenia.

Spojrzeniem, mierzy.
Rozprawia myślą, waży.
Przygląda się z bliska.
By dostrzec, obnażyć.


Siermiężna dłoń. Czeka.

W bezruch dłoń wprawiona.
Mocna, lecz lekko.
W kubek wpleciona.
Na decyzje czeka.


Biała masa, skwierczy.

Piana jest gęsta.
Wije się, syczy.
Wzbrania do końca.
Nie chce się poddać.


Zmęczy się w końcu.
Ustąpi i zniknie.
A wprawne oko
Rzutem oceni
Siermiężna posłucha
Zawartość znów
W pianę się zmieni.

środa, 19 listopada 2008

Stress Personalios in (w) Tress Pessos







A mi to wszystko jedno.

Leże na boku i słucham radia.
Luz wszechobecny mnie tak ogarnia.
Nic mnie nie rusza, tak sobie leże.
A ze mną leży, futrzane zwierze.
W radiu stare kawałki grają.
Młodzieńcze lata się przypominają.
Nurt wyobraźni, porywa mnie skrycie.
Teraz wyraźnie widzę, swe dawne życie.

Tanie wino za drugim LO,
Na lodówki też się czasem szło.
Próby u Janka w studiu,
Granie w smrodzie po południu.
Głowa puchnie, głowa płonie!
Hard Core, Punk Rock, ja pierdole!

Dawne dzieje, takie wspominki.
Z młodzieńczych lat, miłe wycinki.
Czas biegnie do przodu, wszystko się zmienia.
Choć byśmy chcieli, w miejscu nie sanie ziemia.

Idź do przodu, za dzisiejszym dniem też zatęsknisz!
Dalej jazda, niech się doświadczenie w plecaku piętrzy.
Zagraj melodie, władnego życia.
Nie kopiuj przy tym, czyjegoś odbicia.

niedziela, 2 listopada 2008

czerwone są wnętrza Kozikowskich chałup pijackich

koledzy po fachu




Śnieg
Leci, leci skrzydeł nie ma.
Spada, spada dupy nie ma.
A zimno tak, że bosą nogą nie przejdziesz.
A gdzie dopiero zupę zagotować.

Sir Gil


Wodospad

Niagara płynie w Ameryce.
Trochę przypomina mi
ta Niagara taka zielona chara.
Ani duża, ani mała.
Lecz podobna do kakała.

Danek Damian Skuby

środa, 29 października 2008

piątek, 10 października 2008

wtorek, 7 października 2008

Ręce, rączki i nogi






























Jedną rączką w nosie grzebie.
Drugą rączką włosy głaszcze,
i mocno trzymam grzebień.
Jedna rączka gładka, miła.
Druga zaś szorstka, brudna
i paznokci nigdy nie obcina.
Jedna chłodna, wciąż zajęta.
Druga rączka wielce artystyczna,
przy pierwszej zdaje się komiczna.
Prawa ręka pisze zgrabnie.
Lewa rączka, zapomniana.
Rzadziej, przez nas używana.
Prawa ręka ćwiczy ciągle.
Lewa rączka, czasem, z rzadka.
Coś przeniesie, coś przesunie.
Prawa ręka nie nudzi się w ogóle.
Lewa cicha, jak po spowiedzi.
W milczeniu, w kieszeni siedzi.
Zapamiętajcie że rączki, dwie mamy!
Co dla jednej, to i w drugiej trzymamy.




piątek, 26 września 2008

czwartek, 25 września 2008

3:1

Banda łysego.
Czyli baja o Kukolu.

Banda łysego.
Trzech ich było.
A, co do jednego.
Kukol najmniejszy,
Z Brazylii koszulka jego.
Z trójki najgroźniejszy.
Kiedy, się złościł.
W ludzkich duszach
Trzaskały kości.
Ten z piwem środkowy.
Rozprawiały z nim
Umysły tęgie
Tłuste głowy.
Wysiłkiem strudzone
Nie dawały rady.
W jego towarzystwie
Każdy był blady.
Pił piwo i śmiał się.
Kukol z piekła rodem
Anielskim uśmiechem
Zabijał sielską trzodę.


Pełzające cienie























Po ścianach pełzają cienie
Na talerzu rusza się jedzenie
W szafie ubrania śpiewają
przeklęte pieśni
Lecz to wszystko mi się śni
W tym pokoju ma miejsce
Pełno niewytłumaczalnych zjawisk,
A ja udaje, że tego nie widzę
By móc o zdrowych zmysłach
Rozpocząć z brzaskiem nowe życie.


Schockolade bear

Kurier Osiedlowy wyd.III

środa, 24 września 2008

kolorowy cieńkopis
























Czarno - białe.
Białe światło się przeplata.
Tu jaśnieje, to intensywność spada.
Biało - czarne.
Czarne plamy przechodzące.
Mocy, triumfu całości dodające.
W słońcu białe
W cieniu czarne
Szare słabe
Szaro - blade
Stop! ...zamyślone.
Tylko cienie dadzą im radę.
Blado - szare
Kto przetrwa tej ciszy wrzask.
Nicości garść, zanika blask.
Na to wszystko jest metoda!
Cień koloru barwą doda.

A, żeby było bardziej tematycznie.
Wypij piwo w sali gimnastycznej.
Drink niech znika z misy szklanej.
Wtedy udaj lekkie niby to zakłopotanie.
Wszystko dobrze. Jest sympatycznie.
Oto buty a w nich nogi kręcą się komiczne.


...i znowu piwo



Raz pewien świr się wkręcił w wir































































Raz pewien świr
Się wkręcał w żwir
Się wkręcał w żwir
Pieprzony świr
Choć twardy był
On jednak rył
Przez to że rył
Zmęczony był
Miną kiś czas
Wrył się po pas
Myśli-po pas?
Więc przerwać czas
Więc skoro czas
A blisko las
Można by tak
Wbić się w ten las
I odpiął pas
Pas ładny miał
Zrobił go sam
Gdy mieszkał w Mozambiku
A mieszkał tam przez kilka lat
I przez ten czas
Robiąc ten pas
Na pomysł wpad
By choć tak raz
Zrobić jak świr i
Wkręcić się w wir



Schockolade Bear
Kurier Osiedlowy wyd.III







Zdrowie wasze!!!
Niechaj popłynie czarodziejski sen.
Polej bracie!!!
Nim skończy się noc i zapadnie dzień.
Niech brzękną szkła!!!
Aromat szaleństwa wypełnił przestrzeń.
Komu wino temu broń!!!
Gdy kopyta oddzielą się od krzeseł.
Wystaw rogi!!!
Poplątały się strudzone obłędem.
Ukarz swe oblicze!!!
Oszołomione decyzje błędne.
Zawyj dziko!!!
Zazwyczaj boli na drugi dzień.
Za ciosem idź!!!
Przyjaźni miłości, blady brzęk.
Kręć się kręć!!!
Wiruje świat, radości smak.
To zwykły sen!!!
Zmiany z jutrzejszym dniem.
Tak mi przykro!!!
Wybacz zimo wybacz wiosno.
Tak boli mocno!!!
Powiedz kto, po co to wszystko.
Za siebie przepraszam!!!
Jakoś tak głupio wczoraj wyszło.

sobota, 20 września 2008

Kacosen
























Ciekła krystalicznie czysta.
Ciekła, aż do gardła dotarła.
Ciekła ciecz źródlana.
Ciekła pragnącemu ulgę
Ciekła przynieść. I uciekła.
Wodnista przeklęta źródlana!

środa, 17 września 2008

życiodajna skała z nieskalanej mroźnej otchłani jpg























Pierwsza Próba
lecz sił zabrakło.
Druga Próba
nie czas jeszcze.
Trzecia Próba
sięgnęła do otchłani.
Przy trzeciej
zacisnęła mocno dłoń.
Raz, drugi, trzeci
skała to zimna, bez twarzy.
Szarpnęła lekko by jej
szklaną nagość obnażyć.
Oto jest, za trzecim dopiero.
Potężna, lecz cicha.
Zimna skała.
Krystalicznie przejrzysta
wódeczka czysta.

50% czyli jakaś połowa


Dwoje nas, a stół ma cztery strony.
Dla nas dwojga jest stołu cała treść.
Nie zwracaj na bladość ścian zielonych,
Ważne jest czy zdążym wszystko zjeść.
Gaśnie życie butli odkapslowanych.
Ostatni wydech. W przezroczystości
nim zgaśnie kiep. Koniec. Zmarłych
zdrowie, to koniec, już wygazowane.

Strumyk Bub Natural Profesional Outdoor Room Complex For Your Pleasure